sobota, 12 października 2013

Syzyfowe wstawanie

Dzisiejszego dnia musiałem wstać o 6:00. Nastawiłem sobie budzik, prawda prawdą obudził mnie, ale nie an długo. Podnosiłem się z swojego łoża, niestety za każdym razem kończyło się to niepowodzeniem.
Moje ciało odmawiało mi posłuszeństwa i kiedy się podnosiłem znowu upadałem na swoją poduszkę.
czułem się jak Syzyf, który taszczył wielki głaz na szczyt góry.

W końcu udało mi się wstać nie pamiętam, o której ale było po 7:00 zrobiłem sobie kawy. Było to trudne zadanie. Kawy sobie nasypałem, Zawiewając kawę wrzątkiem troszkę mi się rozlało i się poparzyłem.
Potem zamiast użyć cukru wziąłem sól. jeden łyk i się obudziłem. prawie wydaliłem z siebie kolacje.

Następnie musiałem jechać do babci wyprowadzić jej psa. posiedziałem z nią pogadałem i wyszedłem z psem. Pies mały, ale silę ma szarpał jak opętany. Pies zrobił to co miał zrobić i wracaliśmy do domu, jak nagle zobaczył gołębia. Wiedziałem jak on na gołębie reaguje wiec od razu usiadłem aby nie poleciał, jednak jak szarpną to ja z nim poleciałem. Jakoś udało mi się go zaciągnąć do domu.

Oddawszy babci psa nie wchodziłem nawet do niej, bo chciałem iść do domu spać. Jednak jak przeszedłem, zauważyłem, że brat pościelił wszystkie łóżka.

Teraz wypełzam na podwórko i mam nadzieje, że coś ciekawego się zdarzy ;]

Darek < 3

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz